Forum  Strona Główna
Warsztaty literackie, artyzm, rysunek, forum kreatywne, poświęcone artystom, tym raczkującym i dojrzałym. Zapraszamy nań wszelkich amatorów prozy, poezji, rysunku, malarstwa i fotografii. Nowi użytkownicy proszeni są o przywitanie się w odpowiednim dziale
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Wegetarianizm, weganizm Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Śro 15:46, 05 Sie 2009 Powrót do góry

W polskich na pewno nie. Z jakichś-tam raportów wynika, że mało która rzeźnia przejmuje się humanitarnym traktowaniem zwierząt. Nie mówiąc już o tym, że krówka na łączce nie zanieczyszcza środowiska tak jak fabryka krów, gdzie zwierzęta ściska się w ciasnych boksach.
Poza tym szczególnie łatwo przyjmuję postawę defensywną, gdy słyszę, że moje jedzenie nabrałoby smaku, gdyby były w nim martwe ciała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szalona_Truskawa
Wgryzka Szczypiorka



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1265 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolicy okolice

PostWysłany: Śro 15:47, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Nie atakujemy lecz (przynajmniej ja) zwyczajnie pytam, bo nie każdy jak ty wyjaśnia swoje powody od razu w pierwszym poście : D

Co do wkładu, to przecież by ich nie hodowano, gdybyśmy nie chcieli ich jeść, więc z mojego punktu widzenia dziwny argument. Już prędzej liche zdrowie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fat Cat
Administrator



Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 3038 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza morza. Irlandzkiego.

PostWysłany: Śro 22:21, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Cytat:
by ich nie hodowano, gdybyśmy nie chcieli ich jeść, więc z mojego punktu widzenia dziwny argument.


Argument nie dziwny, tylko go nie rozumiesz. Wyobraż sobie, że nagle wszyscy na świecie kończą z jedzeniem mięsa - i co teraz robimy z tymi wszystkimi korowami? Wypuszczamy je na dziko? To by była katastrofa ekologiczna, obecnie na świecie jest tak wiele krów że wypuszczenie ich miałoby tragiczne skutki. Dlatego wegetariaznim jest z natury utopijny, a więc niemożliwy. Chociażby dzieci potrzebują mięsa w swojej diecie, by wyrosły na zdrowe.

Poza tym nie wierzę, że wszystkie z Was, tak szalejące za ideą wegetarianizmu naprawdę mocno go przestrzegają. Zapewne spora część takich przerzuciła się na wegetarianizm jeszcze wczoraj, a za jakiś czas zatęskni za curry z kurczakiem Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Śro 23:12, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Nie neguję iż dzieci potrzebują. Ale gdy zapotrzebowanie na martwe ciała będzie sobie spadało, to i ilość krów będzie spadać.
A wege jestem od *liczy z wielkim trudem* ponad... dwóch lat...? I jak na razie jedyne, co mi się marzy, to nuggetsy brokułowo-fetowe, które mi z supermarketów wycofali.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szalona_Truskawa
Wgryzka Szczypiorka



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1265 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolicy okolice

PostWysłany: Śro 23:44, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Fat Cat napisał:
Cytat:
by ich nie hodowano, gdybyśmy nie chcieli ich jeść, więc z mojego punktu widzenia dziwny argument.


Argument nie dziwny, tylko go nie rozumiesz. Wyobraż sobie, że nagle wszyscy na świecie kończą z jedzeniem mięsa - i co teraz robimy z tymi wszystkimi korowami? Wypuszczamy je na dziko? To by była katastrofa ekologiczna, obecnie na świecie jest tak wiele krów że wypuszczenie ich miałoby tragiczne skutki. Dlatego wegetariaznim jest z natury utopijny, a więc niemożliwy. Chociażby dzieci potrzebują mięsa w swojej diecie, by wyrosły na zdrowe.

Jedzmy krowy, bo będzie katastrofa ekologiczna : )
Przecież nie mówię, żebyśmy wszyscy z dnia na dzień zostali wegetarianami. Nawet nic a nic o kwestia ekologia a mięso nie wspominałam. To oczywiste, że taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca, żeby nagle cały świat wyrzekł się kotleta. Jeśli jednak działoby się to stopniowo, zmniejszył by się popyt, zmniejszyłaby się podaż.
I jeszcze raz zaznaczam, że nawet nigdy mi nie przyszło na myśl przejście wszystkich ludzi tego świata na wegetarianizm Wesoly

Cytat:
Poza tym nie wierzę, że wszystkie z Was, tak szalejące za ideą wegetarianizmu naprawdę mocno go przestrzegają. Zapewne spora część takich przerzuciła się na wegetarianizm jeszcze wczoraj, a za jakiś czas zatęskni za curry z kurczakiem Jezyk

Ej no, gdzie ja szaleję, tylko pytam i zakładam temat do dyskusji, bo można o nim długo rozmawiać : (
Fakt, dosyć krótko, bo od kwietnia. No to będzie 4 miesiące. Ale nie zdarzyło mi się podgryzać trupa, ani nawet za nim tęsknić. Wręcz przeciwnie, jak już mówiłam, nie mogę na mięso patrzeć. A zjeść? O nie. Nie ciągnie mnie także do wszystkich produktów z żelatyną - ich skład mnie odrzuca. Nie mam ochoty na wykwintny ser na naturalnej podpuszczce. Żadna zupa na zwierzęciu nie pachnie mi ładnie, dziś przyszłam do kuchni i powiedziałam, że coś śmierdzi. Za chwilę doszłam do wniosku, że to rosół.
A curry z kurczakiem nigdy nie jadłam, i nie chcę Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Czw 9:17, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Poza tym w początkowej fazie mojego wegetarianizmu zatęskniłam za filetem z kury. No i dostałam go na obiad, no przecież raz, zamrożone ostatnie kotlety zostały, trzeba je zjeść... i nie zjadłam. Połowę jakoś wcisnęłam, resztę wyplułam, a drugiego kotleta nawet nie ruszyłam.
Nie, ewidentnie mój organizm martwych ciał się nie domaga. Inaczej nie byłyby one tak odrażające.
Zresztą my przedstawiamy, Kocie, tylko nasz punkt widzenia, nie wyskakujemy z tekstami, że gdybyś usunęła martwe zwierzęta z jadłospisu, potrawy na pewno zyskałyby na smaku. Mówimy o swoich poglądach, swoich doświadczeniach i tylko przedstawiamy nasz punkt widzenia, nie narzucając go. Przynajmniej nie przekraczając granic łagodnej propagandy.

Edycja:
Mahoone napisał:
ani nic podobnego i w moim domu (przynajmniej za mojego życia) nikt nigdy nie zabił świni, kury itd...
Poza tym dla mnie sprawa wygląda tak: jesz zwierzęta, to samodzielnie je upoluj i zabij. Zgodnie z prawami dżungli, a nie chowu masowego.

W ogóle ciekawa jest sprawa, gdyż buddyzm zakazuje zabijania. Zwierząt także. Wprawdzie buddystom nikt nie broni jeść zwierząt, ale jedynie jeśli mają oni pewność, że zwierzę nie zostało zabite specjalnie dla nich i na ich żądanie. Więc teoretycznie mogą jeść, ale... no ale buddysta nie może być rzeźnikiem. Ha.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Malaria dnia Czw 9:21, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aire
...musi pisać więcej



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:26, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Z mojego punktu widzenia jedyne jadalne mięso to kurczak. Innego nie zjem za nic w świecie, nie lubię, nie smakuje mi. Za wędlinami też nie przepadam. Ale wegetarianką na pewno nie zostanę, bo kocham ryby. Mogłabym je jeść codziennie, nie ma żadnych szans, żebym z nich zrezygnowała. Widok wiszących martwych ryb nie wywołuje we mnie bynajmniej obrzydzenia, a tylko dziki apetyt. Myślcie sobie o tym co chcecie. ;-)
Do wegetarianizmu podchodzę obojętnie, ani nie popieram, ani nie ganię. To osobista sprawa każdego człowieka, co je, mnie nic do tego. Jeśli komuś smakuje mięso, na pewno nie będę go nakłaniać do zmiany diety, to samo tyczy się wegetarian. No, chyba że ze względów zdrowotnych.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fat Cat
Administrator



Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 3038 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza morza. Irlandzkiego.

PostWysłany: Czw 12:36, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Jeśli wcześniej jadło się bardzo dużo mięsa, i kiepskiej jakości - to oczywiście, mięso może odrzucać. Sama miewam fazy, że nie chcę mięsa, chociaż np. takiego schabowego nigdy nie lubiłam. Ale nie zamierzam oszukiwać mojego organizmu, który mimo wszystko należy do człowieka, istoty z natury mięsożernej. Przynajmniej z dwa razy na tydzień jakieś mięso muszę zjeść, czasami dopada mnie chęć na Żydowski czulent, i wołowinę w nim. Kuchnieazjatycką też bardzo lubię - tam pełno przede wszystkim ryb, z którym po prostu nie dałabym rady zrezygnować.

Nigdy nie przełknęłabym np. koniny, pasztetu z królika, mięsa kangurzego (w miejskiej restauracji serwują takie, wierzcie lub nie). I może jest ze mną coś wielce nie tak, może jestem niewrażliwa na problemy tego świata, ale po tym jak zjem łososia czy kurę, nie mam wyrzutów sumienia, nie wyobrażam sobie rozpaczy tejże kury czy łososia, po prostu mnie to nie rusza. Miesożercą pewnie więc pozostanę. Co nie oznacza, że jestem czyimś wrogiem, czy że mięso konsumuję garściami i dzień w dzień. Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Czw 12:53, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Człowiek jest wszystkożerny, nie mięsożerny. To koty są mięsożerne, nie trawią roślin w żadnej postaci i nawet swoim ofiarom wielkie koty nie wyjadają, jak na przykład psowate, żołądka i tak dalej, ale serce i tego typu bebechy. Wilki często zjadają też jagody, koty ich nie tykają. Ludzie nawet nie mają zębów przystosowanych porządnie do rozrywania nimi tkanek zwierzęcych. Inaczej mieliby uzębienie podobne do psowatych czy kotowatych, mniej zaś do roślinożerców. Nie mieliby zębów służących do rozcierania pokarmu, a do szarpania.
Ale powoli przechodzimy na tematy coraz bardziej oddalone od wegetarianizmu i w sumie bez sensu.

Zresztą... nie liczy się, jakiej jakości były te martwe ciała. Liczy się to, że dopóki nie postanowiłam z nich zrezygnować, uwielbiałam je i nie potrafiłam znieść posiłku bez nich, co więcej nie chciałam nic oprócz i zostawiałam wszelkie niezwierzęce elementy potrawy. A teraz nie jestem w stanie tego tknąć ani nawet popatrzeć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szalona_Truskawa
Wgryzka Szczypiorka



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1265 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolicy okolice

PostWysłany: Czw 14:01, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Co do jakości, to przyznam, że raczej jadałam bardzo dobrze. Jeszcze dwa lata temu co tydzień restauracja, i to nie byle jaka (oraz oczywiście droga, a jakże). W każdy weekend gotuje moja mama, więc jedzenie jest wyśmienite, odpowiednio przyprawione, ciekawe i smaczne. Stołowałam się wręcz jak księżniczka. Przynajmniej dwa lata temu, bo teraz mamy trochę mniej pieniędzy i nie chodzimy co tydzień na trzyosobowy obiad za 180 złotych. Pod koniec tygodnia jednak wciąż jest pysznie. A w tygodniu często też coś naprawdę dobrego się znajdzie.

Póki nie doszłam do takich a nie innych wniosków, to jadłam mięso. Lubiłam takie potrawy jak... ech, no teraz do głowy przychodzi mi tylko spaghetti bolongese (tak się to pisało? już nie pamiętam). Ale w pewnym momencie stwierdziłam, że nie chcę się żywić trupami i do tej pory się tego trzymam.
A spaghetti teraz jem po prostu ze szpinakiem Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sellene
Bywalec



Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 689 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: stąd!

PostWysłany: Pon 13:17, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Mój brat przeszedł na wegetarianizm na około pół roku, ale skapitulował. Doszedł do wniosku, że mimo wszystkich przekonań moralnych i etycznych mięso jeść musi, bo nie ma możliwości tak zdrowego odżywiania się, jakby chciał - bezmięsnie. Stwierdził "Jak będę dorosły i będę miał na to czas i pieniądze, to znowu nie będę jadł mięsa."
Uważam, że ma rację, bo by uzupełniać wszystkie braki powodowane niejedzeniem mięsa i odżywiać się zdrowo trzeba mieć bardzo zbilansowaną dietę ułożoną pod siebie, oraz jeść takie produkty, z których większość raczej odstrasza ceną, przynajmniej dla naszej rodziny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Pią 17:07, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Szczerze mówiąc, nie zauważyłam, by dieta wegetariańska zmieniła coś w zbilansowaniu mojej diety. Moja dieta jest nadal żałośnie uboga, tak jak była zawsze. Ale chyba i tak bogatsza i lepiej się czuję. Mniej mam problemów zdrowotnych i jakoś nie odczuwam kompletnie żadnych braków.
To indywidualne potrzeby organizmu. Jeden bez martwych zwierząt dostaje anemii, inny odżywa. Mój odżył.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogrodniczka
Debiutant



Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bełchatów

PostWysłany: Nie 17:30, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Niezmienna rzecz w moim życiu, czyli jestem wegetarianką i tylko tego jestem pewna w życiu. Bez tego już dawno zwątpiłabym w siebie, potrafię jednak się czegoś trzymać, a nie tylko biegać jak chory na ADHD. Dieta jest pomysłowa, różne konstrukcje składnikowe się układa, ale najważniejsze jest to, że nie je się tępo mięsa i nie słucha tych bezsensów o nim.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szalona_Truskawa
Wgryzka Szczypiorka



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1265 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolicy okolice

PostWysłany: Śro 19:13, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Dużo nas jak na takie skromne forum, może wegetarian jest więcej niż się wydaje. Do tej pory poznałam 'na żywo' jedynie jedną, półtora roku temu na obozie siedziała ze mną przy stoliku. Całkiem wyraźnie ją zapamiętałam, choć bardziej z uwagi na charakter i to, co nam mówiła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogrodniczka
Debiutant



Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bełchatów

PostWysłany: Pią 9:08, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Mam to szczęście, że znam mnóstwo takich ludzi i tylko niektórzy byli wegetarianami chwilowo. Na oddziale, na wędrówkach, na biwakach spotykałam ich i ze względu na nas były posiłki wege. Aha, nawet kilka osób w liceum w klasie też było wegetarianami. Aż się wierzyć nie chce. : )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampire
Znajomy Po Fachu



Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 922 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:39, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Mam znajomą ichtiwegetariankę (czy jakoś tak), która swojego postanowienia trzyma się mocno od czterech lat i jest wolontariuszką w poznańskim schronisku dla zwierząt w dniach wolnych od zajęć, jeśli ma czas. Niesamowita osoba, nie tylko ze względu na to, co wymieniłam.

Jak już mówiłam, jedynymi produktami, które ja wyłączyłam z diety, są batony/chipsy i napoje kolorowe gazowane. Generalnie w dniach roboczych mam problemy z odżywianiem, bo zwyczajnie nie ma czasu. Często obiad dla mnie stanowią pochłonięte szybko kanapki z tym, co jest w lodówce.

A tak w ogóle, ponoć w którymś stanie USA była afera ze zbuntowaną kucharką szkolną, która przysięgła sobie wyleczyć całą młodzież odmawiającą mięsa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malaria
Hiena Polarna



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 2449 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.

PostWysłany: Pią 19:40, 08 Sty 2010 Powrót do góry

O? Jak to z nią było, ja o tym nie słyszałam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampire
Znajomy Po Fachu



Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 922 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:38, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Nie mogę potwierdzić, sama tego nie czytałam/oglądałam, ktoś wspominał tylko w trakcie dyskusji o wege, że kucharce nie podobało się, iż biedne dzieciaczki głodzą się i jedzą tylko 'sałatę z rzodkiewką'. Próbowała im wciskać na talerze, a potem niby dodawała do sałatek kawałki mięs, dodawała skwarki do czego się dało, coś w tym stylu.
Powtarzam, nie wiem na ile to prawda, ale specjalnie by mnie nie zaskoczyło, gdyby coś takiego rzeczywiście się działo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szalona_Truskawa
Wgryzka Szczypiorka



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1265 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolicy okolice

PostWysłany: Śro 22:31, 20 Sty 2010 Powrót do góry

Mam rosnący problem.


Czasami trudno zaakceptować odmienność. Szczególnie, gdy dotyczy ona tak codziennej sprawy jak żywienie. //w tym momencie wszyscy wiedzą, co chcę powiedzieć//
W 2009 nie wyjechałam na wakacje, spędziłam je w domu, głównie z tatą. Pamiętam te dwa miesiące jak jedną wielką kłótnię, pełną wyśmiewania mnie i wbijania do głowy różnych bzdur. Raz żeśmy się niemal pobili. I musiałam przepraszać, że nie chce z nim rozmawiać (żałuję, że nie powiedziałam 'tatusiu, przepraszam, że ci nie ufam'). Mieszkam z dwoma byłymi myśliwymi, więc w moim domu leżą skóry zdjęte z martwych dzików i lisów, na ścianach jednego pokoju wisi kolekcja jelenich czaszek (wszystkie szczątki od zwierząt zabitych przez ojca). Nie mogę na to patrzeć. Docinki nie ustały do dziś, cała ta sytuacja wyprowadza mnie z równowagi; we własnym domu czuję się źle, właściwie jedynie mój 'czysty' pokój daje mi odrobinę wytchnienia.
Przykre wspomnienia z lata spowodowały, że nie mogę znieść rozmów o wegetarianizmie z kimś jedzącym normalnie. Denerwuję się, nie panuję nad sobą i zupełnie nie mam ochoty kontynuować - przewiduję co usłyszę. Nie chcę aby tak było, to nie jest zły temat do pogawędki, ale czuję, że inaczej nie dam rady. Wyczuwam też jakąś agresję u siebie, a jestem bardzo spokojną osobą.

Koniec wyżalania.
Czy ktoś miał podobne kłopoty?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szalona_Truskawa dnia Śro 22:35, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vampire
Znajomy Po Fachu



Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 922 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:08, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Mam kłopoty z rozmawianiem o odżywianiu z tatą, jeżeli o to chodzi. Od razu budzi to moją agresję nad którą nie potrafię zapanować, kiedy chce mi wcisnąć coś, na co nie mam ochoty, albo gdy czepia się, że jem to a nie to, że 'specjalnie dla mnie', 'odrobinkę, co ci szkodzi', tak. Tak, budzi moją niekontrolowaną agresję i nie mam ochoty prowadzić dalej rozmowy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)