Kaleczenie się

Wysłany: Czw 19:11, 12 Mar 2009

wiesz, że nie chodzi mi o stare, tylko o te najświeższe. bardzo wkurzający, albo te teksty; o boże, pocięłam się, nikt mnie nie kocha!

*rzyga*

___
ale, cholera, żałuję, że to zaczęłam, cieszę się, że skończyłam, ale to jednak odbiło się na mojej psychice.

Wysłany: Czw 19:31, 12 Mar 2009

Nie spotkałam się jeszcze z takimi typami - widywałam zaś gorsze (;
Ciąć też się nie cięłam, bo nie było potrzeby. Ulżyć potrafię sobie w inny sposób, ostatnio nawet w ogóle nie potrzebuję, co mnie bardzo cieszy.

pierwszy raz od pięciu miesięcy..
nie wiem już co z sobą robić.

ejej dobra, tak dla sprostowania poprzedniego postu. było bardzo źle, przynajmniej przez kilka tamtych dni. ale od tamtego czasu, znów nie tknęłam żyletki. czasami, owszem, nie wytrzymuje, ale wtedy walę głową w biurko, rzucam czym popadnie i się uspokajam.

Też nie tykam. Chyba po prostu całość masochistycznej przyjemności odkładam sobie na moment tatuażu. Następnego.
Poza tym na łapach mam już wystarczająco ładny wzorek, a ściankę z tektury lepiej się szlachtuje niż własne ręce. Większy zamach mogę zrobić, mogę ją przebić z półobrotu i tak dalej. Aż mi jej żal.