Aby nam ulżyło - wyładujmy się

Wysłany: Czw 16:09, 25 Mar 2010

Choruję od ponad tygodnia, siedzę w domu - i specjalnie pytałam jeszcze we wtorek, jak z bibliografiami do ustnej z polskiego, odpowiedziano mi, że spokojnie w przyszłym tygodniu można donieść, dzisiaj się nagle dowiaduję, że jutro jest ostateczny termin, d'oh

Wysłany: Czw 19:57, 25 Mar 2010

niech te pierdolone szmaty po prostu wypierdalają z mojego życia.

Wysłany: Pią 0:31, 26 Mar 2010

Malaria, właśnie mój przyjaciel znalazł dziefczynę forever so sweet itd, i mnie coś trafia. Nie rozumiem, jak można być kimś aż tak zaślepionym, to zanudzić się można.

Oeone, to podobno MEN coś spierdzielił, u mnie w szkole też dziwne rzeczy dzieją się z bibliografiami właśnie. Jedna czwarta nie zaczęła ich sporządzać, a tu zonk.

Wysłany: Pią 6:31, 26 Mar 2010

Przewalone z tymi maturami. Zastanawiam się, czy zjawić się na własną poprawianą, bo i tak mi nic nie da, choćbym poprawiła ją do 100%. Bo matematyka musi być tak samo traktowana w rekrutacji jak inne i w efekcie nie mam szans na dostanie się na studia teraz. Bo mi dadzą 30% z niej z urzędu. Masakrejszyn.

Patataj, przypuszczam, że to musi być upierdliwe. Szlag mnie trafia od tych wszystkich par, a najgorzej jak się takie pięć minut żegnają, bo muszą sobie powsadzać jęzory do gardła, nie przejmując się zupełnie tym, że być może inni za trzy minuty mają autobus jeżdżący raz na godzinę, a muszą na delikwentów czekać.

Wysłany: Pią 16:22, 26 Mar 2010

Wszystko się wali i na głowę

Wysłany: Pią 17:24, 26 Mar 2010

Nie dość, że skwar dziki, łeb mnie napieprza odkąd świeci słońce, calutkimi dniami. Nie mogę spać i wiecznie mi niedobrze i wiecznie mnie mdli, co też jest efektem słońca i upału.
Zaczyna się najgorszy koszmar w roku, czyli okres marzec-listopad, w którym umieram z gorąca, nie mogę myśleć, rzygam non stop i łapie mnie depresja.

Nie, nie dość. Na dodatek musi się okazać, że pieprzone ćwiczenie wymowy bez przerwy gówno dało i dowiedziałam się, że mimo przepierdzielonych godzin, nic w domu nie ćwiczyłam. No cudownie, kurwa. Nie ma jak zaharować się i usłyszeć, że żadnych postępów, ino cofnięcie. Gdybym nic nie ćwiczyła, byłoby to samo, kurwa.
Ja pierdolę, rzucam te zasrane studia.

Edycja: Nie, nie rzucam. Studia = alimenty. Od obojga, bo matka zapowiedziała wczoraj, że mnie zniszczy, a jak mi się nie podoba wojskowy dryg, to fora ze dwora i osobiście mnie wypieprzy na zbity pysk.
Ale już sobie załatwiłam kilka miejsc na nocleg i za chwilę szkolenie barmańskie, więc...

Wysłany: Pon 17:20, 29 Mar 2010

dlaczego kurwa, zawsze jak chcę mieć ten popierdolony okres to go nie mam?!

to nie będą dobre święta, tak myślę.

nikt mnie nie kocha, a jak kocha to tak, że tego nie zauważam :<<<

cutcutcutcut

pierdolona ze mnie histeryczka. joł.

trzęsą mi się ręce, jestem padnięta. przed chwilą wróciłam z hospicjum i miałam dość dużo do roboty.
w dodatku jutro środa <olaboga>

szkooooła, pierdolona szkoła.

mam taki zapieprz, że ja pierdolę.
poniedziałek- biologia.
wtorek- chemia, fizyka.
środa- niemiecki.
czwartek-matma.
piątek- angielski.

a nauczyciele mają wyjebane na to, że mogą być tylko trzy testy w tygodniu -.-

kurwaaaa!

Ogólnie zdaniem niektórych koleżanek z grupy jestem be, ale wolę to niż być tacy jak oni, czyli uważać się za ideała, a są zwykłymi chamskim ludźmi. Co z tego, że jestem czubek, nie myślę klarownie, czasem jak mi odbija, to śpiewam. To nie znaczy, że na każdym kroku muszą wszystko na boku komentować i okazywać jak bardzo mnie nie lubią. I jeszcze do tej pory nic im nie powiedziałam na ten temat, żartuję sobie, robię różne dziwne rzeczy. Co w tym złego, że mam własny świat? Zupełnie jakby mi go zazdrościły. Szkoda gadać, współczuje im. Jezyk

Co raz gorsze teksty przy mnie mówią. O innych ludziach coś tam gadają, że ich też najlepiej zabić. Sorry, czy one są normalne? : O Beznadziejne typki! Uważają, że są super inteligentne... : / A jak kogoś uznają, że im nie dorównuje, zaraz jakieś docinki i mówią, że ktoś ich denerwuje. Zwykły absurd... Nie rozumiem takiego zachowania.

Nic nie jest tak, jak powinno. Kurwa, kiedy ja przestałam go szanować? A może nigdy go nie szanowałam...? Tydzień przerwy. Albo więcej. Odechciewa się żyć, kiedy patrzysz, jak coś, co miało dla Ciebie choćby znikome znaczenie, przelewa Ci się przez palce. Horror, ja już tak dłużej nie mogę. Kiedy on mówi: 'po prostu sobie pójdę, zostawię Cię samą, bo wiem, że tego właśnie chcesz' to ja go łapię nerwowo za szyję i beczę... Co jest?...

kochasz go?

Nie wiem, i w tym jest problem ;| czy miłość to szaleńczy pęd za tą osobą, wielbienie i traktowanie jej lepiej niż siebie? Co to jest miłość?...

Nie. Mówienie o kimś, kogo się zna ledwie kilka lat, że się go kocha - to dla mnie jeden z największych absurdów ludzkości. Wielbienie i szaleńcze pędy to nie miłość, a tym bardziej gdy dochodzi do tego paradoksalny brak szacunku.

Lady_Havok napisał:

Nie wiem, i w tym jest problem ;| czy miłość to szaleńczy pęd za tą osobą, wielbienie i traktowanie jej lepiej niż siebie? Co to jest miłość?...

jak to mówią: "miłości nie da się zdefiniować".
ale Lejdi takie rzeczy się czuję, właśnie co Ty czujesz?

mimo wszystko wydaje mi się, że jeśli tak Ci na tej osobie zależy to coś Cię z nią łączy.

Cóż, ponoć psychologia mogłaby mieć na ten temat inne zdanie. Czasem zależy na wykreowanym obrazie drugiej osoby, czasem na władzy, jaką się nad nią ma, a czasem to strach przed byciem samotnym.