Lektury

Jak narazie w mojej irlandzkiej szkółce miałam same nieciekawe lub średnio ciekawe (sporo amerykańskich), jednak od przyszłego roku szkolnego, gdy w przedmiotach będę miała też Literaurę, przeczytamy Szekspira, Dumę I Uprzedzenie i inne godne uwagi dzieła. Dlatego na lektury narzekać nie będę, chociaż i tak wolę sama wybierać sobie książki.

Obecnie będziemy przerabiać Romea i Julię Szekspira.
Nie lubię czytać na siłę, chociaż nie powiem - niektóre lektury są całkiem ciekawe.

Panno Nikt, uwielbiam 'Romea i Julię'! Po prostu kocham ten dramat! Przeczytałam go z pięć razy ^^
U mnie obecnie 'Szósta klepka' Musierowicz. Całkiem miło.

Musierowicz coś miałam przeczytać w piątej klasie. Sympatyczne to, pełne ciepła i miłości, ale stanowczo nie moje klimaty.

'Romeo i Julia' to okropieństwo dla mnie ; p nudne, że szok xd

Mały Książę - powtórzenie, ze względu częstej obecności tej tematyki na Egzaminie. Cieszę się, a jak^^.

"Kamizelka" B. Prus - mnie bardzo się podoba...

Nie czytałam, Czarny, zapytam ojca, czy warto, on to zna wszystko od podszewki.

Folwark Zwierzęcy Orwella chyba jest lekturą - ja nim jestem zachwycona.

Zaczynałam 'Folwark zwierzęcy'. Zdecydowanie nie.

Folwark zwierzęcy jest super Wesoly

jak większość książek Orwella.

Ja teraz muszę czytać Świętoszka, ale srednio mi się chce.
Takie to dziwne.

Cytat:

Zdecydowanie nie.

O, a czemu nie?

Ja jeszcze nigdy nie spotkałam żadnej lektury, która by mi się spodobała. Większości nawet nie przeczytałam, ale to nieistotny szczegół. Albo są to bajeczki dla dzieci, albo romansidła z piekła rodem lub przygody jakiegoś czegoś, skupiające się nie na uczuciach, a na informacjach o kontynentach.

"Folwark zwierzęcy" jest fenomenalny. Trzeba tylko kumać coś z PRL-u, i to też na poziomie bardzo, bardzo podstawowym. Niesamowite. Wspaniałe.
"Romeo i Julia"? Nie wyrobiłam tego. Ale już "Makbet" i "Hamlet" - owszem, świetnie.
Musierowicz? Tej pani podziękuję.
I generalnie, jeżeli lektura nie wionie jakimś straszliwym patosem, werteryzmem i patriotyzmem - podoba mi się. Nie jakoś specjalnie, ale na tyle, by nie trzeba mnie było przykuwać kajdanami do książki. Pozytywizm bardzo cenię, rzetelny obraz świata, chociaż panowie i panie pozytywiści byli potwornie ograniczeni i przekonani o tym, że nauka i praca są fajne. Ale przynajmniej potrafili coś przekazać, nie pisali jakiegoś, pożal się boże, Wertera albo też innego pana Tadzia, bądź też kochanego naszego Kordiana.
A co do "Folwarku zwierzęcego" - mam wydanie podziemne, z czasów socjalizmu. I wiecie co? Jest o wiele ładniej wydane, lepiej i rzetelniej niż późniejsze, oficjalne. Oficjalne jest to mała książeczka, na średnim papierze, w miękkiej okładce i pozbawiona Tego Czegoś, natomiast podziemne wydanie jest w formacie A4, w grubaśnej, twardej okładce, na dodatek na papierze kredowym są ilustracje, i jest ich tyle, że opowieści jest mniej niż ich. To stare wydanie jest przecudnym graniem na nosie władzy PZPR. I jeszcze treść... razem tworzy to przewspaniały klimat.

A w ogóle pani minister edukacji, pani Hall wpadła na kolejny durny pomysł, żeby omawiać tylko fragmenty lektur, mimo iż wszyscy są temu przeciwni - i nauczyciele i uczniowie. Pani Hall, jak mi się widzi, bardzo stara się sprawić, żeby polska młodzież w ogóle przestała czytać.
Jakby lektury były największym problemem polskiego szkolnictwa. Rząd PO jest pierońsko nieudolny, a pani Hall na stanowisku ministra edukacji wydaje się być nie na miejscu.
A w ogóle, to co myślicie o jej pomyśle, wszak to także temat lektur.

Uważam pomysł za, rzecz jasna, fatalny.
Czy lektury zachęcają uczniów do czytania? Cóż, mam nadzieję (choć nadzieja matką głupców), że uczniowie czytają coś poza książkami ze szkoły, acz liczę też na to, że zdają sobie sprawę, jak ważne są lektury. Ja to wiem z autopsji, że chociaż nie zawsze są to najlepsze czy najciekawsze książki mojego życia, to tak jak sama szkoła mają na celu uczyć - pokazać różne światopoglądy, pozowlić obejrzeć coś przez pryzmat inny niż nas własny, dokształcić, pokazać historię naszego lub innego kraju, zmotywować, by wcyiągnięto z nich wnioski. Fragmenty na pewno tego nie zrobią, bo do tego potrzeba książki z krwi i kości, w pełnej krasie.
A co do rządu - każdy jest nieudolny. Polecam emigrację.

PS. Zgadzam się, Folwark to jedna z lepszych książek mojego życia. Tego samego autora chciałam jeszcze przeczytać rok 1945 (dobrze napisałam?), acz odradzono mi, bo książka bodajze cholernie ciężka i trudno się ją czyta.

Również uważam, że pomysł jest bardzo, bardzo kiepski. Każdy interpretuje daną lekturę inaczej. Warto jest poznać innych odczucia, uwagi. Zresztą omawianie lektur 'po łebkach' może wyjść na egzaminach. -.-'

My omawiamy lektury "po łebkach" z nasza szanowną nauczycielką.
Z "Kamieni na szaniec" było 11 lekcji, z czego z 9 nie mamy żadnych notatek w zeszycie, z jednej mam, zaś z jeszcze jednej rozdała nam materiały wydrukowane z internetu.
Aktualnie mam przeczytać na maj "Skąpca".
Już czytałam, jest spoko.

Fat Cat napisał:

A co do rządu - każdy jest nieudolny. Polecam emigrację.

Emigracja dobra rzecz. Bardzo się na to nastawiam. Ale będe utrzymywać, że jest z Czech, żeby nie robić wiochy. Gotwa jestem nawet przedstawiać się jako Białorusinka, bo ta chłamowata Polska to wstyd.

Ciekawostką z głębin krainy offtopu jest fakt, iż do Polski przyjeżdżają norwescy bezrobotni, bo ich zasiłek, w przeliczeniu na polskie pieniądze, daje mu taką ilość pieniędzy, jaką dostają prezesi i ważni, wysoko postawieni urzędnicy.

My omawiamy lektury także bardzo szybko. Z "Lalki" mieliśmy zaledwie kilka lekcji. I po to mieliśmy przeczytać tą cegłę.