Komiksy

No właśnie, komiksy! Wszystkie, jakie tylko przyjdą do głowy - od hitów Marvela czy DC Universe przez Thorgale po Kaczory Donaldy, a jakże.

Czy jest tu ktoś, kto nigdy nie słyszał o Spider-Manie, X-Menach, Supermanie? Dziesiątki już zekranizowanych komiksów i ponad dziesięć kolejnych filmów w planach, odnawiane i kontynuowane serie historycznych już komiksów, animowane filmy odcinkowe. To wszystko sprawia, że niektórych postaci wręcz nie wypada nie znać.

Nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem czy byłam szczególną fanatyczką komiksów. Jedyne, co zbierałam, to trzecia-piąta klasa podstawówki - Kaczory Donaldy, Giganty. Jednak raz na jakiś czas pożyczałam kultowe Spider-Many i tym podobne. Ale do tej pory moim ulubionym komiksem pozostał Thorgal, którego to dyskretnie wykradałam kuzynce i czytałam po kilka razy od deski do deski. Ostatnio, trafiając na owego w emipku, usiadłam i zaczęłam przeglądać; nie zauważyłam, jak minęła godzina i trzeba się było zbierać.

Rozumiem, że temat o komiksach zachodnich a nie mandze?

Ajć. No to klapa. Szczerze, klasyka gatunku komiksów Europejskich wkurzała mnie zawsze (i po dziś dzień wkurza) niemalże tak bardzo jak piosenka The Ting Tings pod tytułem 'My name is Jane', czy jak to tam szło. Te jaskrawe kolory, niedojrzali bohaterowie, i tak dalej... Acz ostatnio zmieniłam trochę swoje podejście. Nie do klasyki, acz do komiksów ogólnie. Zauważyłam, że dojrzewają - bohaterowie nabierają dystansu, stają się tylko ludźmi, jak my, nie przesadzonymi pół - bogami. Dark Knight, tj. ostatnia część Batmana, była filmem zrobionym jeśli nie świetnie, to bardzo dobrze, a Batman, który kilka lat wcześniej (5? 6?) leciał na Toonami to też był kawał dobrej, animoatorskiej roboty i nietuzinkowych pomysłów.
W ogóle Batmana chyba lubię najbardziej. Spiderman ujdzie. Wonder Woman to już porażka.

Wysłany: Czw 18:29, 12 Mar 2009

Nie miałam wielkiej styczności z komiksami, ale bajki w telewizji stworzone na ich luźnej podstawie były dość mierne. Chociaż nie powiem, sięgnęłabym po X-men, ze względu na mój niezrozumiały sentyment. Sięgnęłabym także, być może po Sin City, a już na pewno V jak Vendetta.
Aczkolwiek komiksy... jeśli chodzi o komiksy, jestem nastawiona raczej sceptycznie, chociaż niektóre w internecie czytuję. Ale to tak jakby porównywać operę z kabaretem. Zupełnie inna rzeczywistość, inny świat, inne przesłanie, inne wszystko, wspólny jest tylko fakt występowania na scenie i odgrywania postaci. Za operą nie przepadam.